Wiem ,że moda i tak zwane trendy , są wyznacznikiem tego co niszowe grupy uważają za szczyt istnienia .
W fotografii widać to coraz częściej.
Na szczęście są ludzie dla których połączenie przeszłości z teraźniejszością z myślą o przyszłości ma nadal bardzo wielkie znaczenie.
Wczoraj dostałem razem z kilkudziesięcioma wspaniałymi ludźmi mały znaczek i legitymację . JESTEM Z TEGO DUMNY!!!!!
Tylko pogratulować odwagi wszystkim wyróżnionym.
Adamie właściwie to fajnie że chcesz pisać na moim blogu swój pamiętnik sklepikarza. Może otworzyć ci osobne okienko gdzie mógł byś się prezentować ? Oczywiście wolał bym by twoja opowieść była bardziej prawdziwa, taka trochę bliższa realiom. No ale cóż nie jestem K.K. nie będę cię cenzurował.
guma
Pan Guma z Panem Kotkiem mogą się teraz pomyziać…
Czy sugerujesz, ze temat wpisu ma cos wspolnego z tym, o czym sie pisze w komentarzach? To chyba dosyc kontrowersyjna teza, biorac pod uwage aktywnosc Twoja i Jerzego Gumowskiego na paru innych blogach. Jest kilkanascie komentarzy, wiekszosc nie ma nic wspolnego z tym, o czym napisal autor… zaraz, zaraz…. skad ja to znam… cos mi to przypomina, ale nie wiem co…
Super! ładny medal 🙂
post jest o znaczku.
Teraz wy się zaczepiacie.
nikt nie pogratulował
Jesteście żałośni.
Ja również. Nie wiem tylko czy Pan Guma z Saskiej Kępy chwyta te niuanse, tę czystą poezję.
Adamie, jestem Twoim fanem
Ktoregos dnia przyszla do sklepu jedna pani. Najpierw udawala, ze chce kupic kilogram porow, ale ja od poczatku wiedzialem, ze cos jest nie tak. Ja od 20 lat walcze z takimi jak ona. Okazalo sie, ze zamiast zrobic u nas zakupy, ona po prostu chciala sie zorientowac czy nie mamy paru pustych skrzynek, bo robiac porzadki u siebie w piwnicy stwierdzila, ze bez pudelek albo skrzynek nie poradzi sobie z ta iloscia ziomowych konfitur, ktora zrobil jej maz. Moj szef z uporem kladl pestki dyni obok mlodej cebuli. Ja codziennie to musialem przekladac w inne miejsce, a on codziennie swoje – ale ja nie pozwole, by jakis wasacz z Ursynowa dyktowal mi, jak maja lezec w sklepie warzywa. I co wazne, nie pozwole by dyktowal Wam, bo ja tego nie robie dla siebie, tylko dla Was. Biore Was w swoja obrone. Nie tylko dlatego, ze sam wiem najlepiej co i jak, ale tez dlatego, ze maz tej kobiety, ktora przyszla do mnie w poszukiwaniu drewnianych skrzynek, okazal sie klarnecista. Ale o tym napisze nastepnym razem, bo zaraz mnie poniosa nerwy i wyznam prawde o tym, kto 13 lat temu ukradl moj dlugopis. Nie byle jaki dlugopis, tylko dlugopis, ktorym caly rok podpisywalem zamowienia na buraki i wczesna wiosna tez na kabaczki. Przyznaje, w przerwach w pracy rozwiazywalem nim tez krzyzowki, ale przeciez nie o to chodzi.
Czy twoj nowy zakladzik odpiera juz szturm najlepszych z najlepszych?
Po takim pijarze w necie na pewno przebierasz w propozycjach.
Powodzenia!
ziutku,
zbowid to była formacja wywodząca się bezpośrednio z ideologii walki o wolność klasy robotniczej miast i wsi.
Taka przybudówka do komitetu centralnego NKWD czy jak tam to się nazywało.
My walczyliśmy nie o szerzenie bolszewizmu tylko o to byś ty mógł się nauczyć historii. Ale z tego co widzę jeszcze sporo przed nami.
Adamie ,
powody twojego odejścia z warzywniaka to rzeczywiście mały pikuś. Ta cebula obok pestek z dyni to rzeczywiście przesada ale nie aż taka by odchodzić z dobrze prosperującego interesu. Może jednak było coś bardziej szokującego w działaniach twojego szefostwa?
Może w twoim warzywniaku, stosowano mobbing, albo dyskryminowano za rude włosy?
Moja żona opowiedziała mi historię zakładu kosmetycznego do którego przychodziła, żeńska część dzielnicy.
Zakład znakomicie prosperował ale zmieniło się szefostwo i zaczęło lansować swoich przydupasów, jakość usług spadła choć nowe szefostwo inwestowało w różne przedsięwzięcia.Kobiety z dzielnicy wyczuły co jest grane i jak z zakładu odeszły najlepsze kosmetyczki to pomogły im otworzyć mały zakładzik w drugiej części osiedla.
Teraz tylko ten drugi mały zakładzik jest odwiedzany przez wszystkie panie z dzielnicy.
Adamie w przeciwieństwie do twojej historii ta o kosmetyczkach zdarzyła się na prawdę na Saskiej Kępie.
Zwiazek Grup Oporu Solidarni? No ma byc taki wspolczesny ZBOWiD, tak?
Guma doczekałeś się prozy poetyckiej na swój temat. Gratuluję.
Niedawno odszedlem z pracy. Nie dogadywalem sie z moim szefem. Mialem dosyc proste zadanie, w koncu warzywniak to nie elektrownia atomowa, ale to jak byly ulozone pomidory na polkach naprawde nie dawalo mi spokoju. Dziwie sie sam sobie, ze wytrzymalem tam kilkanascie lat. Z innymi pracownikami sklepu tez mi bylo czasami nie po drodze. Dzis jeden z nich ma wlasny sklep, a jeszcze inny zamiast sprzedawac warzywa otworzyl wlasna szklarnie i hoduje w niej ogorki. Ja tego nie rozumiem. W kazdym razie – ludzie, apeluje do was, nie kupujcie warzyw u tego chama na Nowogrodzkiej. Kupujcie je gdzies indziej. Bo to jest bardzo zly czlowiek, najlepszym dowodem na to jest to, ze sie z nim nie moglem dogadac, ale musze przyznac, ze jego podejscie do sprzedazy warzyw, szczegolnie salaty i marchewek, wydaje mi sie zagrozeniem dla wolnosci handlu. Mnie nie interesuje to, co on robi i mam nadzieje, ze was tez nie zainteresuje. Co prawda codziennie dla pewnosci przechodze przed jego sklepem, zeby zobaczyc czy wciaz kladzie cebule w skrzynce obok pestek z dyni (on wciaz to robi!!!), ale po prostu nie moge wytrzymac jak o tym mysle.