Kiedyś, czyli w 1992 roku byłem jakiś czas w oblężonym przez Serbów Sarajewie. Toczyła się wtedy bardzo krwawa i haniebna jak na koniec XX w. Wojna Bałkańska. Nie wiem czy wielu moich młodych kolegów po fachu wie co tam się działo ale zakładam, że są w stanie zrozumieć czym jest wojna, ta klasyczna i ta hybrydowa. Fotografując rozdawanie czekolady przez żołnierzy francuskich z oddziałów UNPROFOR nigdy nie wpadł bym na pomysł robienia portretów dzieci z drugiej strony drutu kolczastego wpatrzonych w obiektyw mojego aparatu. Nie byłem wtedy portrecistą dzieci wojny. Moim celem była dokumentacja tego co dzieje się w oblężonym mieście. Dokumentacja wydarzeń to według mnie nadrzędna rola fotoreportera. Fotografowanie smutnych twarzy z wielkimi dziecięcymi oczami na tle żołnierskich butów jest formą manipulacji.