To był czerwiec, siedzieliśmy w domku na działce w Dębkach z moją żoną , przez okno w kuchni , przy palącym się ogniu w starej „kozie” Westfalce i grającym radiu z nastawionym III programem PR, patrzymy na leśną działkę z starymi sosnami i małym trawiastym poletkiem. To takie miejsce, gdzie mieszkają jeże, gdzie przylatują kosy, sikorki, kowaliki i inne drobne ptaszki by się pożywić. Ale stało się coś bardzo dziwnego, na środku tej małej leśnej polanki po raz pierwszy w historii wylądował bocian . Jego lądowanie oglądaliśmy przez okno, bardzo zdziwieni jak on to zrobił. Przecież to środek lasu. Sam kiedyś zastanawiałem się czy latając na paralotni mógł bym tam wylądować ale po kilku przymiarkach stwierdziłem, że nie ma takich możliwości. Bociek wylądował, radio zaczęło nadawać informację. Pierwsza wiadomość zamroziła nas na kilka minut, w wiadomościach powiedzieli , że nie żyje Małgorzata Braunek, przegrała z ciężką chorobą. W oknie nasz dziwny gość, bocian w przedziwny sposób wzbił się w powietrze i omijając konary sosen poleciał na południe tam gdzie 300 metrów od naszej działki był letni dom Małgosi.
Anatomia uśmiechu i radości wygląda TAK jak na tych fotografiach.